poniedziałek, 8 lipca 2013

La libertà.

La libertà, czyli wolność. Dlaczego wolność? Ponieważ już oficjalnie zakończyłam studia.Od tej chwili nauka języka włoskiego to będzie już zawsze przyjemność, a nie obowiązek. Przez ten rok miałam bardzo dużo nauki plus pisanie pracy licencjackiej. Stąd takie zaniedbanie mojego bloga.
Z jednej strony jestem bardzo szczęśliwa, że to wszystko jest już za mną, ale z drugiej... pewien rozdział w moim życiu zamknął się definitywnie. Już na pewno nie spotkamy się wszyscy w takiej grupie, w jakiej walczyliśmy o przetrwanie przez te trzy lata. Brak egzaminów nad głową powoduje pewne rozleniwienie u mnie. Kiedy uczyłam się na historię literatury włoskiej, myślałam sobie: : "Jakie to wszystko ciekawe! Jak tylko zdam wszystko, zabiorę się porządnie za literaturę XIX i XX wieku, przeczytam to na co nie miałam czasu w ciągu roku, z powodu natłoku zajęć. Przejrzę biografie pisarzy, których nie miałam uwzględnionych w trakcie zajęć". I co? I niestety jak na razie nic. Dobrze, obroniłam się dopiero w zeszłą sobotę (tj. 6.07) i mam jeszcze dużo czasu, jednak czuję, że to już nie jest to. Mam nadzieję, że kiedy odpocznę, to znów poczuję ten głód wiedzy, mimo braku przysłowiowego "bata" nad głową :).
Jak mój włoski po trzech latach? Nieźle, ale ciągle jest mnóstwo do zrobienia. Rozumiem wszystko, co do mnie mówią. Jeśli chodzi o czytanie, to zależy od książki. Są takie, które pochłaniam jakby były po polsku, a inne sprawiają mi jeszcze problemy. Czuję, że powinnam nad tym popracować, ale zrobię to z wielką przyjemnością. Powinnam też "rozpracować" jakąś książkę, tak jak Harrego Pottera po angielsku i zapisać do Anki nieznane mi słówka. Widzę, że taka metoda może nie polepsza naszego języka mówionego (bo jednak takich słów nie używa się na co dzień), ale niezwykle wzbogaca nasze słownictwo pasywne. A takich słów mi jeszcze brakuje w moim włoskim. Teraz mówienie... W ogóle się nie przygotowałam do mojego egzaminu ustnego (z którego dostałam 4.5). Kiedy podchwycę temat to mówię, mówię i mówię. Czuję jednak, że nie jest to wypowiedź wolna od błędów. A ja nienawidzę robić błędów! Może pięć lat temu byłabym zachwycona moim poziomem, ale już nie teraz. Cel to mówić bez błędów, na każdy temat, o każdej porze :).
Jak wykorzystam swoją wolność? Zaczęłam się uczyć nowego języka (jakby cztery, to było już mało). Jest to szwedzki. Pierwsze "zrywy" mam już od lutego, jednak teraz chciałabym już na poważnie zagłębiać się w ten przesympatyczny język. Nie znaczy to, że zaniedbam inne języki. Wręcz przeciwnie, chciałabym wykorzystywać jak najlepiej każdy wolny czas.
Prawdopodobnie od października zacznę się uczyć jeszcze jednego (szóstego!!!) języka. Tak, oszalałam.
Na razie nie chcę jeszcze mówić jakiego, bo nic nie jest pewne, jednak jest to język z jednej strony dość "egzotyczny" dla mnie, a z drugiej nie całkiem obcy dla Polaków. Zapisanie się na taki kurs, to była spontaniczna decyzja. Zaważyła niska cena i chęć poznania czegoś całkiem innego. Zobaczę jak to wszystko się potoczy.
Na razie chcę wykorzystać te wakacje jak najlepiej i nauczyć się jak najwięcej się da :)!

6 komentarzy:

  1. Raijo, ciesze sie, ze wrocilas po tak dlugiej przerwie :) gratuluje obrony ;) z niecierpliwoscie czekam na kolejne wpisy- pozdrawiam, Justyna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mów, że chodzi o japoński...! ;)

    Ja będę się broniła dopiero we wrześniu albo i później, ale i tak czuję się, jakbym już skończyła studia. Żadnych testów, setek znaków do wkuwania, pękającego Anki, bezsensownych zadań... Nie czuję najmniejszego smutku na myśl o skończeniu studiów - tylko najczystszą radość, że nareszcie mogę uczyć się japońskiego, bo CHCĘ, a nie dlatego że MUSZĘ. Myślałam, że może dopiero po zakończeniu je docenię, że będzie mi ich brakowało, ale nie, nic z tych rzeczy. Wolność! Tylko to mam w głowie :).

    Ja mam obecnie na tapecie trzy języki, w tym jeden (niemiecki) intensywnie, jeden (japoński) tak pół na pół i jeden (angielski) zupełnie rekreacyjnie; za jakiś czas dorzucę do tego rosyjski, a od października dojdą mi zapewne kolejne 3 języki, z którymi do tej pory w ogóle nie miałam do czynienia ;). Także nie jesteś sama - możemy szaleć językowo razem :).

    Pozdrowienia i powodzenia w motywowaniu się bez bata! Swoją drogą, mam dokładnie ten sam problem, ale chyba powoli udaje mi się go zwalczyć :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, języki azjatyckie to jeszcze nie moja bajka :). Ale nie mówię, że kiedyś nagle nie strzeli mi japoński do głowy! To całkiem inny język, chyba nikt by nie zgadł jaki. Napiszę o nim, jak już zacznę chodzić na kurs.
      Powodzenia z Twoimi językami :)!

      Usuń
  3. Przy realizacji pasji językowej nie ma mowy o szaleństwie. Przecież jest tyle języków, których warto się nauczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję licencjatu :) Ja też miesiąc temu, tuż po obronie wziąłem się za nowy język. Ale teraz powiedziałem dość - przez dwa lata żadnych nowych, tylko praca nad starymi. To jest najgorsze, ale też najpiękniejsze, kiedy się kocha języki: nie można poprzestać na tych dwóch czy trzech, po prostu się nie da! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nauka włoskiego jest dla mnie przyjemnością i mam nadzieję że przy następnej wizycie w tym pięknym kraju obędzie się bez podręcznych rozmówek.Podziwiam Twój zapał do nauki języków, szwedzki wydaje się mi być bardzo trudnym językiem do nauczenia.

    OdpowiedzUsuń