piątek, 1 listopada 2013

Zgadnij jakiego języka się uczę!

Chciałabym dziś zadać Wam zagadkę. Jako, że zaczęłam się uczyć bardzo nietypowego języka, jestem ciekawa kto z Was będzie w stanie zgadnąć jaki to język, po bardzo ogólnych podpowiedziach :). One będą naprawdę ogólne, ponieważ nie chcę żeby było za prosto ;).

1. Po pierwsze ma inny alfabet, to na razie jest dla mnie największa trudność. Nie jest to cyrylica, ale też nie są to żadne znaki. Po prostu litery, ale napisane w nietypowy sposób :). I są piękne (dla mnie). Użytkownicy tego języka bardzo cenili i chronili ten alfabet.

2. Jest to język indoeuropejski. Nie powiem jaka grupa, bo mogłoby być za łatwo. Powiem tylko, że bardzo przypomina język, który jest znany przez wiele osób i nauczany w szkołach w naszym kraju.

3. Obecnie jest używany przez ok 3-4 miliony osób. Niestety nie ma swojego miejsca na ziemi, jego użytkowników możemy spotkać na całym świecie, również w Polsce. 

4. Jest mocno związany z naszym językiem (chociaż naukowcy wolą żeby mówić o wpływach słowiańskich, a nie polskich). Co nie zmienia faktu, że wiele słów w tym języku brzmi niezwykle znajomo. Aż się człowiek uśmiecha słysząc niektóre słowa :).

5. Jest również mocno związany z historią Polski, swego czasu co trzeci mieszkaniec Warszawy władał tym językiem (tu chyba większość osób już się domyśla).

6. To język kompletnie nieprzydatni w życiu, ale jednak dla mnie ciekawy. Jest możliwość studiowania go na niektórych uniwersytetach (jest kierunek, który uwzględnia go w swoim planie nauczania), więc nie tylko ja i reszta naszej grupy mamy takie nietypowe pasje.

Myślę, że tyle podpowiedzi wystarczy. Czy już się domyślacie gdzie moja językowa pasja mnie tym razem zaprowadziła? 

wtorek, 3 września 2013

Mój szwedzki!

Obiecywałam sobie nowy język zaraz po obronie licencjatu (czyli w lipcu). Oczywiście nie wytrzymałam i zaczęłam się go uczyć szybciej (bo przecież miałam tak mało roboty na studiach...) i tak od około kwietnia mam już kontakt ze szwedzkim.
Dlaczego akurat ten język? Po prostu brzmi tak fajnie, że nie mogłam się powstrzymać! Odkąd obejrzałam całą trylogię "Millenium", nie mogłam przestać myśleć o tym języku. Piękny! To była miłość od pierwszego usłyszenia :).
Chciałabym przedstawić pokrótce materiały, z których korzystam.

1. Zaczęłam od kursu audio Pimsleur. Jak wstęp nadaje się do tego idealnie, można osłuchać się z językiem, poczuć jego melodię. Ja (przyznam się bez bicia!) dotrwałam do 25 lekcji z 30 i na razie mi wystarczyło :). Myślę, że jeszcze do niego wrócę, żeby skończyć to co zaczęłam.

2. Fiszki wydawnictwa Cztery Głowy. Wyglądają tak:
http://ecsmedia.pl/c/fiszki-starter-jezyk-szwedzki-b-iext4025405.jpg
Już je skończyłam (300 kartoników to jednak niezbyt dużo) i mogę powiedzieć, że są niezłe jak na sam początek. Razem z fiszkami otrzymujemy małą płytkę z nagraniami wszystkich słówek, które można wrzucić sobie do odtwarzacza mp3. Mam duży sentyment do tego wydawnictwa i bardzo żałuję, że na razie to jedyne co mogą mi zaoferować ze szwedzkiego. Podobno ma się ukazać Słownictwo 1, ale przy ich tempie do tego czasu zdążę się tych wszystkich słówek nauczyć sama :).

To miało mi wystarczyć do lipca, ale oczywiście nie mogłam się powstrzymać i zakupiłam sobie jeszcze coś.

3. Język szwedzki dla początkujących- ucz się sam.
http://www.gandalf.com.pl/o/jezyk-szwedzki-dla-poczatkujacych-ucz,pd,273911.jpg

Jak na razie nie mogę się do niego przekonać. Mam wrażenie, że jest to przedruk z "Teach yourself", ale mogę się mylić. Słówka są wyrwane prosto z dialogów, odmienione w taki sposób że osoba początkująca nie wie jak to ugryźć, nie zawsze podają rodzajniki (co jest bardzo ważne w szwedzkim). Zamiast listy pojedynczych słówek spotykamy czasem całe zdania, plus mało przydatne informacje jak na początek (w pierwszej lekcji spotykam już... kanał La Manche, kapitan żeglugi morskiej czy wiatr z rufy!). Bzdura kompletna :). Wrócę do niego po przerobieniu wszystkiego co zaplanowałam (szkoda żeby książka leżała i się kurzyła, nie lubię marnować pieniędzy), ale jak na sam początek to nie polecam bo można się zrazić.

4. Po tej porażce zakupiłam: Szwedzki nie gryzie!
http://ksiegarnia.pwn.pl/public/pic/hcovers/240/3c/szwedzki-nie-gryzie_170459.jpg 

Wiem, że dużo osób bardzo krytykuje wydawnictwo Edgard. Ja osobiście nic do niego nie mam, a nawet potrafiłam wśród ich pozycji znaleźć coś godnego uwagi (chociaż ich fiński jest godny pożałowania). Ta książka nadaje się idealnie jako uzupełnienie do głównego podręcznika. Całkiem nieźle przedstawiona wymowa, rozdziały są podzielone na poszczególne tematy (np. zakupy, człowiek i rodzina czy podróże) i zawierają krótkie przedstawienie danego zagadnienia gramatycznego, listę słówek oraz ćwiczenia. Można całkiem sporo wyciągnąć z tej książki (zwłaszcza osoby, które jak ja kochają wpisywać sobie słówka do Anki- tutaj można ich znaleźć sporo i to podzielonych na kateorie). Na pewno postaram się ją przerobić do końca.

5. Jeszcze jedna pozycja wydawnictwa Edgard: Szwedzki Fiszki mp3 600 fiszek Trening od podstaw.
 
Nie planowałam tego zakupu, ale jako że na Groupon pojawiła się tak kusząca propozycja cenowa, to nie mogłam się powstrzymać :). Nie posiadam papierowych fiszek, ale program komputerowy. Słówka są podzielone na kategorie, jest ich więcej niż w fiszkach Cztery Głowy i wszystkie mają nagrania. Wystarczy kliknąć na dane słówko (albo zdanie, bo z każdym słówkiem dostajemy przykład jego użycia) i od razu słychać wymowę. Można też się testować z danego materiału. Minusem jest to, że jest to w formie testu i zawsze są podane odpowiedzi, ale zawsze można je sobie zasłonić i odpowiadać bez nich :). Jak już mówiłam, uwielbiam tematyczne listy słówek i ten program na pewno przydaje mi się do poszerzania słownictwa.  

6. I teraz mój hit. Assimil- lo svedese.
http://www.assimil.it/public/libri/9788896715215.jpg
 Serii Assimil chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Największym jej minusem jest tak mała liczba języków dostępnych po polsku, czy po angielsku. Najfajniejsze "smaczki" są albo po francusku, albo po niemiecku (żadnego z nich jeszcze nie znam). Oczywiście szwedzki też nie jest dostępny w naszym języku. Ale kiedyś przez przypadek weszłam na stronę włoską Assimila i moim oczom ukazała się nowość w postaci języka szwedzkiego! Jako, że włoski znam to nie wahałam się długo. Czekałam na ten podręcznik chyba z sześć tygodni (tak to jest jak wybiera się darmową przesyłkę), ale w końcu w zeszły piątek się doczekałam (oryginalnie miała dojść dopiero 9 września, więc i tak to był sukces). Jestem zachwycona i to jest właśnie mój bazowy podręcznik, który chcę przerobić od A do Z. Słucham, czytam, wypełniam ćwiczenia i wącham zapach mojej nowiutkiej książki :D.

Jeżeli ktoś byłby ciekawy, mogę przedstawić bardziej szczegółowo którąś z wyżej wymienionych pozycji :).


poniedziałek, 8 lipca 2013

La libertà.

La libertà, czyli wolność. Dlaczego wolność? Ponieważ już oficjalnie zakończyłam studia.Od tej chwili nauka języka włoskiego to będzie już zawsze przyjemność, a nie obowiązek. Przez ten rok miałam bardzo dużo nauki plus pisanie pracy licencjackiej. Stąd takie zaniedbanie mojego bloga.
Z jednej strony jestem bardzo szczęśliwa, że to wszystko jest już za mną, ale z drugiej... pewien rozdział w moim życiu zamknął się definitywnie. Już na pewno nie spotkamy się wszyscy w takiej grupie, w jakiej walczyliśmy o przetrwanie przez te trzy lata. Brak egzaminów nad głową powoduje pewne rozleniwienie u mnie. Kiedy uczyłam się na historię literatury włoskiej, myślałam sobie: : "Jakie to wszystko ciekawe! Jak tylko zdam wszystko, zabiorę się porządnie za literaturę XIX i XX wieku, przeczytam to na co nie miałam czasu w ciągu roku, z powodu natłoku zajęć. Przejrzę biografie pisarzy, których nie miałam uwzględnionych w trakcie zajęć". I co? I niestety jak na razie nic. Dobrze, obroniłam się dopiero w zeszłą sobotę (tj. 6.07) i mam jeszcze dużo czasu, jednak czuję, że to już nie jest to. Mam nadzieję, że kiedy odpocznę, to znów poczuję ten głód wiedzy, mimo braku przysłowiowego "bata" nad głową :).
Jak mój włoski po trzech latach? Nieźle, ale ciągle jest mnóstwo do zrobienia. Rozumiem wszystko, co do mnie mówią. Jeśli chodzi o czytanie, to zależy od książki. Są takie, które pochłaniam jakby były po polsku, a inne sprawiają mi jeszcze problemy. Czuję, że powinnam nad tym popracować, ale zrobię to z wielką przyjemnością. Powinnam też "rozpracować" jakąś książkę, tak jak Harrego Pottera po angielsku i zapisać do Anki nieznane mi słówka. Widzę, że taka metoda może nie polepsza naszego języka mówionego (bo jednak takich słów nie używa się na co dzień), ale niezwykle wzbogaca nasze słownictwo pasywne. A takich słów mi jeszcze brakuje w moim włoskim. Teraz mówienie... W ogóle się nie przygotowałam do mojego egzaminu ustnego (z którego dostałam 4.5). Kiedy podchwycę temat to mówię, mówię i mówię. Czuję jednak, że nie jest to wypowiedź wolna od błędów. A ja nienawidzę robić błędów! Może pięć lat temu byłabym zachwycona moim poziomem, ale już nie teraz. Cel to mówić bez błędów, na każdy temat, o każdej porze :).
Jak wykorzystam swoją wolność? Zaczęłam się uczyć nowego języka (jakby cztery, to było już mało). Jest to szwedzki. Pierwsze "zrywy" mam już od lutego, jednak teraz chciałabym już na poważnie zagłębiać się w ten przesympatyczny język. Nie znaczy to, że zaniedbam inne języki. Wręcz przeciwnie, chciałabym wykorzystywać jak najlepiej każdy wolny czas.
Prawdopodobnie od października zacznę się uczyć jeszcze jednego (szóstego!!!) języka. Tak, oszalałam.
Na razie nie chcę jeszcze mówić jakiego, bo nic nie jest pewne, jednak jest to język z jednej strony dość "egzotyczny" dla mnie, a z drugiej nie całkiem obcy dla Polaków. Zapisanie się na taki kurs, to była spontaniczna decyzja. Zaważyła niska cena i chęć poznania czegoś całkiem innego. Zobaczę jak to wszystko się potoczy.
Na razie chcę wykorzystać te wakacje jak najlepiej i nauczyć się jak najwięcej się da :)!